Piątkowy wrześniowy wieczór zapowiadał się fantastycznie dla każdego, kto postanowił spędzić go poza murami domostwa. Lekkie podmuchy rześkiego wiatru i bijące życiem miasto wprost zapraszały, do odwiedzania barów, klubów czy parków. Młodzi i dorośli dopinali wszystko na ostatni guzik, by oddać się wszelakim pokusom upragnionej pory dnia.
W wielkim, przesadnie nowoczesnym domu na wzgórzu, z dala od miejskiego zgiełku, do wyjścia szykowała się osiemnastoletnia dziewczyna. Nie było to jednak żadne spotkanie z koleżankami na drinki i ploteczki. Przebywająca w tym czasie w Europie jej matka, wymusiła na córce godne reprezentowanie jej i firmy w zastępstwie. Rienna Evergreen zajmowała ważne stanowisko wśród tytanów japońskich korporacji, którzy tego wieczoru urządzali spotkanie.
- Gdyby jeszcze traktowała mnie jak córkę - mruknęła, zakładając turkusową sukienkę. Była śliczna. Wiązana na szyi, rozkloszowana pod biustem i z dwoma warstwami tiulu, pokrytego licznymi cekinami i perłowymi koralikami. - Wiecznie groźby i szantaże, kiedy jej się to znudzi?
Relacje matka-córka były mocno nadszarpnięte, niemalże toksyczne. Od czasu chemicznego wypadku, w którym zaginął jej ojciec, kobiety praktycznie ze sobą nie rozmawiają, powodując, że te sztuczne imitacje więzi rodzinnych mogą ulec całkowitemu zniszczeniu.
- Wiedźma. - burknęła dziewczyna, nakładając perłowo-beżowy cień na oczy, podkreślający ich rzadką, bursztynową barwę. Wzdychała ciężko, gdyż z jednej strony sukienka za bardzo opinała jej biust, z drugiej zaś - dziewczyna wolałaby zostać w domu, angażując się w pracę.
- Jasna cholera. - Jęknęła, nakładając buty na koturnie. Nie były wysokie, jednak jej stopa nie była przyzwyczajona, do tak wątpliwego, nowego podłoża. - Jeśli się nie zabiję, to będzie cud.
Podeszła do jednego z licznych luster na korytarzu, dokonując ostatnich oględzin stroju. Turkusowa sukienka i buty, biała marynarka i kopertówka oraz idealny, brązowy kok - brzmiało zwyczajnie, wyglądało nadzwyczajnie. Sięgnęła po telefon, odczytując wiadomość oczekującą na odebranie od pięciu minut. Wychodzę, odpisała.
- Po co ta kobieta się tak trudzi, zatrudniając szofera. Pojechałabym sama.
Wzdychając po raz ostatni, wyszła z domu a cała zainstalowana elektronika zajęła się resztą - zgasiła światła oraz zamknęła drzwi i bramę.
Wsiadła do czarnego mercedesa i odjechali, jednak z powodu kiepskich warunków drogowych, dopiero po czterdziestu minutach znalazła się pod najwyższym budynkiem w mieście. Korporacja rodziny Uchiha, z tą fantastycznie oryginalną nazwą pochodzącą od ich nazwiska, była jedną z najprężniej rozwijających się firm. Firma jej matki - Ri'Green, również ociekająca oryginalnością w nazewnictwie, balansowała między drugim a piątym miejscem, przebijając się z koncernem farmaceutycznym i dwoma znanymi markami odzieżowymi.
- Lu - zwróciła się do szofera - Przyjedz o dwudziestej, dłużej tu nie zabawię. Ale bądź pod telefonem, jakbym zmieniła zdanie. - Kiwnął głową i odjechał, zastanawiając się, czy powinien zostawić dziewczynę samą, wśród tych pazernych, grubych ryb.
Wchodząc do budynku oślepiło ją intensywne, białe światło. Wystrój był bardzo elegancki, utrzymany w jasnych odcieniach beżu i złota. Czerwony dywan leżał na posadzce, gdzieniegdzie unosiły się kępy balonów, ale największą uwagę zaskarbiało sobie logo firmy. Czerwono-biały wachlarz znajdował się dosłownie wszędzie. Od długopisów na biurkach sekretarek, przez poduszki na kanapach w poczekalni aż po ubrania pracowników. Logo znajdowało się nawet na balonach. Co za narcyzm.
Powitała ją cała masa asystentów, witając, dziękując za przybycie, proponując pomoc i niemal prosząc o pozwolenie oprowadzenia się po budynku. Zaskoczona dziewczyna kulturalnie odmówiła i skierowała się do windy. Czekając, obserwowała jak grono pracowników wygłasza te same formułki do nowo przybyłej pary.
Uspokój się, dziewczyno. Dwie godziny i uciekasz. Kultura i ogłada.
- Ostatnie piętro, proszę - powiedziała miłym głosem, wchodząc do windy.
Wznosząc się powoli, obserwowała wieczorną panoramę miasta. Po chwili oddała się własnym przemyśleniom.
Warunki postawione przez jej matkę, były po prostu śmieszne. Kobieta, tak samo jak znaczna żeńska populacja Japonii, pożądała bogatego i nieziemsko przystojnego młodego mężczyznę, który był prawą ręką swojego ojca, jednocześnie prezesa firmy. Rienna chciała położyć swoją kościstą dłoń na jego tytule przyszłego spadkobiercy, zdobywając jego zaufanie i względy. Tu miała wkroczyć Aria.
Szkoda tylko, że jej matka ignoruje fakt, że chłopak jest powszechnie uznawany za geniusza i prędzej to on owinie sobie wszystkie kobiety świata wokół palca, niż któraś kobieta jego.
Nie uśmiecha mi się takie coś. Mam lepsze rzeczy do roboty.
Westchnęła głośno, marząc o tym by wrócić do domu i zaszyć się w swoim pokoju, w laboratorium, oddając się swojej pasji.
- Zmęczona?
Z potoku rozmyślań, wyrwał ją bezbarwny głos. Pochłonięta bujaniem w obłokach, nie usłyszała, kiedy w windzie pojawił się ktoś jeszcze. Rejestrując, że jej westchnięcie nie zostało zignorowane, odwróciła się do właściciela głosu. Na chwilę zamarła, gdyż obiekt jej rozmyślań zmaterializował się tuż za nią. Itachi Uchiha. Wcale nie dziwiła się tym wszystkim zdesperowanym kobietom, próbującym każdych sposobów, by zdobyć jego serce. Było na czym oko zawiesić.
- I zniechęcona - Dodała, zauważając, że jej rozmówca nie rozpoznał koleżanki ze szkoły. Nawet się nie dziwiła, rzadko kiedy chadzała korytarzem.
- No to widzę, że nie tylko ja zostałem zmuszony do pojawienia się.
- Jedziemy na tym samym wózku. - Odparła, gdy drzwi windy się rozsunęły. Młody mężczyzna przepuścił gestem dziewczynę, wychodząc z windy zaraz po niej. Aria odwróciła się, czekając na reakcję jej rozmówcy.
- Wybacz, że nie będę ci towarzyszył, lecz ktoś już na mnie czeka. - Oznajmił, patrząc się w wyświetlacz komórki.
- Rozumiem. Nie ma sprawy. - Odparła i idąc powoli w kierunku sali, odprowadzała wzrokiem towarzysza, który już zdążył zniknąć w tłumie ludzi.
Urodny to on jest, nie ma co. Uśmiechnęła się pod nosem, łapiąc się na tym, że pierwszy raz od dawna, zwróciła uwagę na mężczyznę pod tym innym względem. Co z tobą, dziewczyno? To przecież tylko najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałaś, który sprawia, że kolana miękną i serce bije szybciej. Zasłoniła usta dłonią, ukrywając uśmiech i weszła do sali.
Ostatnie piętro, miejsce gdzie tego wieczora spotykają się prezesi TOP 10 przedsiębiorstw Japonii, zaproszonych przez właściciela budynku do świętowania którejś tam z kolei rocznicy założenia firmy, chociaż trudno przeoczyć liczbę 50 znajdującą się na każdej możliwej powierzchni, jednocześnie uświadamiając konkurentów, jak silną i prężnie rozwijającą się firmą są.
Pomieszczenie było oszklone prawie ze wszystkich stron, dając widok na taras. Wąsko upięte złote zasłony tworzyły marną imitację prywatności. W środku było wystarczająco dużo miejsca na dwa porządne dębowe bary serwujące drinki i przekąski, kilka stołów i dwie, zachęcające do odpoczynku kanapy. W powietrzu unosiła się cicha, przyjemna muzyka, rozluźniająca atmosferę i ułatwiająca nawiązanie nowych kontaktów. Dodatkowy nastrój robili kelnerzy, przemieszczając się między rozmawiającymi, serwując im lekki alkohol i przekąski.
- Droga pani - podszedł do niej jeden z nich - reflektuje pani na wybornego szampana prosto z francuskiej stolicy win? - Uśmiechnął się, zbliżając do niej tacę z kieliszkami.
- Nie, dziękuję, prowadzę. - odpowiedziała ciepło.
- To może czekoladkę – obrócił tacę o sto osiemdziesiąt stopni, z taką sprawnością, że płyn w kieliszkach nie poruszył się, ukazując dziewczynie miseczkę z czekoladowymi sztabkami. Sięgnęła po jedną, dziękując uprzejmie. Mężczyzna ukłonił się lekko i odszedł.
Stanęła z boku, przeczesując wzrokiem otoczenie. Starała się nie skupiać na jednej osobie nie dłużej niż kilka sekund. Gapienie się nie jest kulturalne. Jednak wśród tych kilku sekund zdołała wyczytać przynajmniej większość emocji, które targały obecnymi tu osobistościami. Niepewność jak i nadmierna pewność siebie. Strach. Podejrzliwość. Ludzie tu zaproszeni byli zrelaksowani, ale ostrożni w doborze słów. Wiedzieli, że każdy błąd może być wykorzystany przez ich konkurencję przeciwko nim.
Po chwili stania w jednym miejscu, przemieściła się na drugą stronę pomieszczenia. Zatrzymała się między dwoma roślinami palowymi w obszernych donicach. Przegryzając czekoladowy smakołyk, który nie należał do jej ulubionych, próbowała wychwycić cokolwiek z zażartej rozmowy prowadzonej parę metrów od niej. Szybkim wzrokiem zlustrowała sylwetki dwóch kobiet, dyskutujących o najnowszych trendach mody.
Ku jej zaskoczeniu chwilowe towarzystwo zapewnił jej główny organizator imprezy, który jak zaznaczał "wita się z każdym nowo przybyłym gościem".
- W takim razie miło mi pana poznać, panie Uchiha. Jestem Aria, córka Rienny, która z nieznanych mi powodów nie mogła się pojawić.
- Oh ta Rienna, nieuchwytna i zajęta. Nigdy nie potrafię odgadnąć, o czym ta kobieta myśli i co planuje.
Zdziwione spojrzenie dziewczyny nie zostało zignorowane.
- Znam się z twoją matką od kilku lat, jednak nigdy nie potrafiłem stwierdzić dokładnie, co za wzniosłe idee nią kierują i jakie pomysły kwitną za tymi ciemnymi oczami.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, wiedząc doskonale o czym rozprawia jej rozmówca. Tego też u swojej rodzicielki nie lubiła. Czasem w myślach błagała, żeby kiedyś powiedziała jej, że jest adoptowana.
- W każdym razie - dodał - tak samo jak twoja matka, jesteś tu mile widziana. Życzę miłego wieczoru.
Kiwnął na pożegnanie głową i po chwili została oblężona przez kobiety, które nawet nie kryły się z tym, że podsłuchują ich rozmowę. Nie dała im tej satysfakcji i nie dowiedziały się niczego ciekawego o jej osobie, mimo że na dziewczynę wylewały potok pytań. Z uprzejmością przeprosiła rozmówczynie i ruszyła w kierunku łazienki. Potrzebuję chwili prywatności.
Hol był podejrzanie długi i zaciemniony. Idąca prosto przed siebie dziewczyna zignorowała fakt, że nadchodzący z naprzeciwka mężczyzna, bacznie jej się przygląda. Jego dzikie spojrzenie, schowane za okrągłymi okularami wywiercało w Arii dziurę, jednak szła dumnie wyprostowana, usilnie odpędzając od siebie złe scenariusze.
- Witaj, nie zgubiłaś się? – dreszcz przerażenia przebiegł po jej ciele, gdy zastąpił jej drogę. Miał na oko trzydzieści lat, nieliczne zmarszczki na twarzy i krótkie szare włosy, spięte w postrzępionego kucyka.
- Witaj, nie zgubiłaś się? – dreszcz przerażenia przebiegł po jej ciele, gdy zastąpił jej drogę. Miał na oko trzydzieści lat, nieliczne zmarszczki na twarzy i krótkie szare włosy, spięte w postrzępionego kucyka.
- Nie wydaje mi się, żeby można było się zgubić na prostym odcinku drogi – odparła inteligentnie, próbując ominąć rozmówcę.
- Nie bądź taka oschła, może porozmawiamy?
Nie czekając na odpowiedź, złapał ją za ramię. Przerażone bursztynowe oczy spojrzały gniewnie na napastnika, który rzucił jej długie spojrzenie. Po chwili dziewczyna wiedziała, o jakie „porozmawiamy” chodziło. Cholera.
- Proszę mnie puścić – nakazała chłodno, lecz stanowczo.
- No nie przesadzaj, to tylko mała, przyjacielska rozmowa.
Szarpnął dziewczyną, która o mało się nie przewróciła i zaczął ciągnąć ją w stronę ciemniejszej wnęki korytarza.
- Puszczaj mnie, do cholery! – krzyknęła, starając się wyrwać z uścisku, który z każdą chwilą się wzmacniał. Myśl dziewczyno, myśl! Co robić?!
Poczuła nagły przypływ adrenaliny, która dała jej siłę do działania. Z całą swoją siłą naparła na mężczyznę, usiłując wytrącić go z równowagi. Napięła wszystkie mięśnie, gdy pchnęła mężczyznę do przodu. Ten w jednej chwili stracił równowagę, w drugiej już stał na obu nogach, nadal trzymając ramię dziewczyny. Rzucił jej kpiące spojrzenie.
- Takie chucherko myśli, że może mi coś zrobić?
- Zostaw mnie, nie wiesz kim jestem! Będziesz miał kłopoty – ostrzegła.
- Otóż wyobraź sobie, że wiem kim jesteś. Córka Rienny wygląda dość charakterystycznie, nie uważasz? Może też dlatego mała Aria nie była lubiana w szkole, hm?
- Co…?
Ścisnęła pięści i przygryzła wargę od wewnątrz. Ten człowiek jest niebezpieczny.
- Wiesz jak byłoby cudownie, gdyby twoja ukochana matula straciła swoje cenne źródło dochodu? – zbliżył się do niej na bardzo niebezpieczną odległość, ściskając jej lewe przedramię. – Myślisz, że nie wiem, co ukrywasz pod tym rękawem?
Przerażenie, jakie czuła, całkowicie ją sparaliżowało. Szeroko otwartymi oczami obserwowała każdy ruch mężczyzny. Kim on jest? Skąd on to wszystko wie? Czemu matka nic nie mówiła, że ma wrogów?!
- Nie mam pojęcia o kim mówisz, a teraz proszę mnie puścić.
Aria zdawała sobie sprawę, że jest zdana tylko na siebie. Czuła mocno narastającą presję ze strony napastnika, który tylko czekał na jakiś jej wątpliwy ruch.
- Możesz udawać, ale przede mną nic się nie ukryje. – odparł z krzywym uśmiechem. Po chwili ciągnął dziewczynę na koniec holu za włosy, które już dawno przestały być idealnym kokiem. Powiedział, co miał powiedzieć, ale nikt mu przecież nie zabronił się zabawić. Serce jej zamarło, rejestrując, co mężczyzna miał zamiar zrobić. Ból ciągniętych włosów był nie do zniesienia, dziewczyna mimo łez próbowała się wyswobodzić. A opór i szarpanina Arii wydawały się mu bezcelowe, niczym dziecinne przepychanki.
Albo coś wymyślisz, albo jesteś w dupie, dziewczyno.
~○*○~
Oddaję w wasze łapki rozdział pierwszy. Gratuluję przebrnięcia przez początek!
Z rozdziałem tym miałam wielkie problemy, bo "pies mi zjadł". Co prawda nie było żadnego psa, a elektronicznego notatnika nie sposób zjeść, mimo to jednak rozdział utraciłam i z wielkim bólem musiałam pisać go na nowo. Trzeci raz. A z racji tego, że mogłabym go poprawiać w nieskończoność, wolałam zostawić i puścić w eter w tej formie, w jakiej jest. Eh ten przytłaczający perfekcjonizm ¬.¬
Na pocieszenie mam to, że następne wpisy będą dłuższe i bardziej... efektowne. Mam nadzieję. (xD)
Anyway, witam nowych obserwatorów i tych przelotnych podróżnych, którzy zawitali na bloga. A także życzę Wam w nowym roku dużo sukcesów i osiągnięcia celów. Tworzącym dużo weny a czytającym/oglądającym dużo cierpliwości dla tworzących. ♥
Okej, rozdział był ciekawy, szczególnie końcówka. :D
OdpowiedzUsuńAle pojawiło się kilka błędów.
"Przebywająca w tym czasie w Europie jej matka, wymusiła na córce godne reprezentowanie jej i firmy w zastępstwie, jako iż Rienna Evergreen jest ważną personą wśród tytanów japońskich korporacji, którzy tego wieczoru urządzali spotkanie." - używa się jednej formy czasu, ty tutj wykorzystałaś dwie. Przeszłą i teraźniejszą (jako iż Rienna Evergreen JEST...). A powinnaś wstawić "była".
Jej relacje z matką były bardziej skomplikowane, niż da to się opisać słowami. -tutaj ten sam błąd + szyk zdania nieco szwankuje // Niż dało się opisać to słowami.
"Stanęła z boku, przeczesując wzrokiem otoczenie. Starała się nie skupiać wzroku na jednej osobie nie dłużej niż kilka sekund." - powtórzenie słowa wzrok. W drugim zdaniu słowo możesz spokojnie wywalić, sens zostanie zachowany.
"Wzdrygnęła się, gdyMiał na oko czterdzieści lat, nieliczne zmarszczki na twarzy i kilka siwych włosów wplątanych w ciemnobrązowe kosmyki." - tutaj też błąd. Może po wzdrygnęła się postaw krpkę i zacznij nowym zdaniem? Bo coś tu się popsuło.
Nie wiem, jak bardzo sprawdzasz rozdziały, ja wskazałam ci kilka błędów, coś tam jeszcze było, ale nie chce mi się już szukać.
Popraw tekst, bo takie byki sprawiają, że czytelnik może pomyśleć, że piszesz na odwal się, że tak to brzydko ujmę. ;)
Dobra, błędy błędami, ale rozdiał i tak był ciekawy. Interesuje mnie kim jest ten mężczyzna i co Arii grozi. Mam nadzieję, że nie polecisz schematem i wybawcą dziewczyny nie okaże się Itachi. :P
Pozdrawiam!
O! Tego potrzebowałam. Dziękuję i chylę czoła twej spostrzegawczości. Ja czasem jestem po prostu ślepa. No i nie umiem w ctrl+C ctrl+V poprawnie najwidoczniej XD Ach błędy, czymże byłby bez nich świat?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że lecę ze schematem! Królewicz uratuję swoją wybrankę, zakochają się w sobie i tylko czekać na rozdział drugi i epilog :DDDD
W każdym razie, bardzo dziękuję za anielskie czuwanie nad poprawnością stylistyczną, przyznam że mam dziwny fetysz mieszania czasów w dłuższych formach pisemnych. Przejdzie z czasem (sucho XD).
Pozdrawiam cieplutko! ♥
Fajne opowiadanie, kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńYyy xD
UsuńMiałam złudną nadzieję, że wyrobię się do końca stycznia i nagle patrze, już luty. Luty to sesja, więc jeszcze nie wiem. Coś dłubię między psychologią a biomedyką, więc heh, proszę o cierpliwość xD! ♥
Świetny rozdział! Koniecznie pisz dalej, masz talent! Ciekawe co takiego nabroiła matka Arii, że ta teraz ma przez nią kłopoty. Mam nadzieję, że dziewczynie uda się wyjść cało z opresji. No i Itachi, największy szkolny przystojniak... coś czuję, że będzie miał dużo do powiedzenia ;)
OdpowiedzUsuńhttps://ptaszkow.blogspot.com/